Brytyjka (Couchrurferka), która spędziła około pół roku w naszym mieście jako nauczycielka języka angielskiego, zaprosiła nas na kilka dni do Portsmouth, zlokalizowanego na południowym wybrzeżu Anglii (hrabstwo Hampshire). Byliśmy ciekawi, jak wygląda brytyjski, nadmorski kurort. Czy jest podobny do Sopotu czy Łeby?;-)
Ze stolicy Anglii przyjechaliśmy do Portsmouth bardzo cichym i komfortowym pociągiem. Ceny biletów kolejowych są dość wysokie, ale bilety zamówiliśmy dużo wcześniej przez Internet, wybierając mało atrakcyjne godziny połączeń (poza godzinami szczytu, rano w niedzielę, itp.). Dzięki czemu zaoszczędziliśmy sporo funciaków. Temperatura była wyższa niż w Londynie, ale za to było bardziej wietrznie. Niestety, nasza gospodyni była na tyle znudzona swoim miastem, że nie potrafiła pokazać nam ani opowiedzieć niczego szczególnie ciekawego poza tym, że młodzi ludzie uciekają stąd do Londynu. Miasto wciąż się rozwija. Wiele międzynarodowych firm ma tutaj swoje siedziby.
Marina
Portsmouth mogłabym polecić osobom, których pasją jest historia żeglugi angielskiej. Mieliśmy okazję odwiedzić starą stocznię, w której można obejrzeć szesnastowieczny okręt wojenny Henryka VIII "Mary Rose". W porcie znajduje się baza Królewskiej Marynarki Wojennej. Zdjęć okrętów wojennych wolę nie zamieszczać:)), bo jeszcze mnie o coś oskarżą.
Po lewej widoczna Spinnaker Tower
Mary Rose
Port podczas odpływu
Z naszą gospodynią zorganizowaliśmy mały piknik na plaży, która wygląda zupełnie inaczej niż nasze polskie. Przede wszystkim zamiast białego piasku, wszędzie są kamienie, co odbiera część przyjemności z wygodnego leżenia:D.
Uwielbiam zdjęcia statków, szczególnie żaglowych. Mary Rose piękna :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz. Gdyby tak jeszcze żagle miała rozwinięte.
Usuń