sobota, 26 kwietnia 2014

Wielkanoc na dwóch kółkach


W sobotę, 19 kwietnia 2014 r., narodził się spontaniczny pomysł spędzenia wielkanocnej niedzieli nietypowo. Z powodu różnych zrządzeń losu oraz osobistych decyzji mieliśmy ten dzień spędzić we dwójkę. Uznaliśmy, że nie ma sensu zalegać na kanapie, a pogoda zapowiada się piękna, dlatego warto wybrać się na jakąś rowerową wycieczkę. Przy okazji chcieliśmy pobić nasz osobisty rekord. Ostatnio zatrzymaliśmy się na maratońskim dystansie. Celem podróży stała się "pobliska" Łeba. Przedstawię Wam trochę zdjęć z moich okolic.


Nasza trasa

Z Lęborka do Białogardy prowadzi wspaniała ścieżka rowerowa, dzięki czemu nie trzeba jechać dość niebezpieczną, wąską jezdnią, nie posiadającą pobocza. Ścieżka nie należy do typowo rekreacyjnych, gdyż składa się z gór i dolin. Niektóre są tak fajnie skonstruowane, że jak się dobrze rozpędzisz z górki, to podjedziesz pod następną siłą rozpędu. W Białogardzie trzeba kawałek przejechać jezdnią bez pobocza, zaliczając kilka ostrych zakrętów. Następnie należy skręcić w prawo i można już cieszyć się przyrodą, a przede wszystkim niewielkim ruchem pojazdów i pieszych.





W Białogardzie mieliśmy urządzić krótki postój, który przedłużył się do półtorej godziny, ponieważ... złapałam gumę. W naszym wyposażeniu nie było łyżek do opon, a ponadto żadne z nas nie miało doświadczenia w takich sprawach. Pierwsze pół godziny zajęło zdjęcie opony. Potem zaczęliśmy szukać "dziury", w czym przeszkadzały hałasujące auta. Już mieliśmy dać za wygraną, kiedy mikroskopijny otworek się znalazł - i to w bardzo dziwnym miejscu, z boku, niedaleko wentylka, co oznacza, że raczej na nic ostrego nie najechałam. Zestaw łatek sprawdził się idealnie, ale czekało nas jeszcze założenie opony, więc zabawa zaczęła się od początku. Gdyby nie Michał, musiałabym wracać z rowerem do Lęborka na piechotę. Tylko jedna dobra dusza przystanęła i wyraziła chęć pomocy. Wszyscy inni gapili się na dwoje wariatów, którzy zamiast wcinać żurek wybrali się na rowery:)).



 Zestaw ratunkowy


Serniczek na pocieszenie

Ruszyliśmy w dalszą drogę, podziwiając lasy oraz inwestycje, jakie dokonano w Gminie Wicko dzięki Unii Europejskiej, po czym dotarliśmy do Nowęcina. Zebrało mi się na wspomnienia, jak to 15-20 lat temu między Łebą a Nowęcinem nie było prawie nic, a teraz luksusowe domki dla turystów, ścieżki rowerowe, wypielęgnowane ogrody, atrakcje dla dzieci, itp.

W centrum Łeby było naprawdę sporo ludzi, a nieliczne otwarte knajpy przeżywały oblężenie. Zajechaliśmy na plażę, gdzie dmuchał lodowaty wiatr, a spacerowicze chodzili okutani w zimowe kurtki i czapki. Krótki spodenki i cienkie bluzy nie były wystarczające na takie warunki. Pstryknęliśmy kilka fotek i zarządziliśmy odwrót, po czym usiedliśmy na murku przy głównej ulicy, aby spożyć nasze spóźnione wielkanocne drugie śniadanie. 
 Zzzzzzimno!




Świąteczne śniadanko w innym wydaniu

W miłą chęcią wyjechałam z Łeby, gdyż po zetknięciu się z zimnym wichrem nie mogłam się rozgrzać. Jednak górki szybko przywróciły mi krążenie w żyłach. Kiedy dojechaliśmy do domu, na liczniku "pykło" prawie 70 km.


 Stado żurawi

 Elektrownia wiatrowa



Lubicie zwiedzanie z perspektywy rowerowego siodełka?

2 komentarze:

  1. To nie prawda, że święta polegają na jedzeniu i tyciu. Miło słyszeć, że nie każdy spędza Wielkanoc przy suto zastawionym stole. Sama żałuję, że nigdzie się nie wybrałam tego dnia, oprócz popołudniowego spaceru :)
    Dobrze, że zabraliście ze sobą niezbędnik rowerzysty. W moim przypadku, to pewnie bym musiała w takiej sytuacji na piechotę wracać do domu. Jak wsiadam na rower, zawsze zapominam o tych najważniejszych rzeczach :p
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że udało Ci się zaliczyć chociaż spacer:).
      Po naszej przygodzie zestaw ratunkowy powiekszyl się o łyżki do opon.
      Pozdrawiam!

      Usuń