sobota, 24 maja 2014

Czas na Bałkany - drugi dzień wycieczki objazdowej, czyli Macedonia cz. I

Pokrzepieni snem mogliśmy ruszyć w dalszą drogę. Tym razem czekała na nas przepiękna Macedonia. Pogoda polepszała się z godziny na godzinę, a wraz z nią nasz humor. Macedonia dała się poznać jako kraj bardzo przyjazny i rakiją płynący;-). Degustacjom i poczęstunkom nie było końca, a to wszystko w miłych okolicznościach... przyrody lub zabytkowych.

Po wczesnej pobudce stwierdziliśmy, że nadal pada:(. W Hotelu Stojanovic Hajat S, o którym pisałam tu, przywitano nas iście wojskowym śniadaniem, składającym się z herbaty, chleba, wędliny, odrobiny białego sera, masła i marmolady. O 7:40 wyruszyliśmy w kierunku stolicy Macedonii - Skopje. Przekroczenie granicy serbskiej i macedońskiej zajęło odpowiednio 10 i 15 minut. 



Problemy z nazwą kraju

Od 1992 roku trwa konflikt pomiędzy Grecją i Macedonią, dotyczący głównie nazwy "Republika Macedonii". Zdaniem Greków nazwa ta ma greckie pochodzenie i inne państwo nie powinno jej używać. Strona grecka jest oburzona tym, że Macedończycy "przywłaszczyli" sobie jej starożytne symbole i tradycję. W 1995 roku oba kraje podpisały porozumienie, na mocy którego Macedonia wyraziła zgodę na uznawanie jej pod nazwą Była Jugosłowiańska Republika Macedonii. Ponadto wyrzekła się roszczeń terytorialnych i wprowadziła nową flagę, rezygnując z szesnastoramiennego słońca (greckie słońce z Werginy) na rzecz ośmioramiennego. Wyrazem trwającego konfliktu jest blokowanie przez Grecję możliwości wstąpienia do NATO przez Macedonię, a tym samym do UE.

Również w Skopje widoczne są skutki tego konfliktu. Macedończycy starają się wszelkimi sposobami obchodzić zakazy Grecji, odwołując się do tradycji starożytnych Makedonów. I tak np. pomnik Aleksandra Wielkiego nosi nazwę "Wojownik na koniu", a jego ojca Filipa II - Wojownik.

Zwiedzanie Skopje

O godzinie 11:00 spotkaliśmy się z Dawidem, miejscowym przewodnikiem, doskonale władającym językiem polskim. Skopje jest bardzo oryginalnym miastem. Ogromne inwestycje w centrum miasta mają nadać charakter tej bardzo młodej stolicy, w związku z czym na bardzo małej powierzchni spotkacie za trzęsienie monumentów i fontann. Jednak parę kroków dalej zobaczycie zwykłe miasto z socrealistycznymi pozostałościami. Kawałek dalej znajduje się muzułmańska część miasta o orientalnym klimacie.

Zdaniem Dawida pierwsze były skopijskie double-deckery, a nie londyńskie

Imponujący stadion 

Twierdza Skopsko Kale

Półtoragodzinne zwiedzanie rozpoczęliśmy od kilku słów o twierdzy Skopsko Kale, której historia sięga czasów bizantyjskich. Została częściowo zniszczona podczas w 1963 roku i w dalszym ciągu nie została całkowicie odbudowana.

Fragment twierdzy z flagą macedońską

Meczet Mustafa Paszy

Meczet ten warto odwiedzić z dwóch powodów. Po pierwsze - jest największy w całej Macedonii. Po drugie - nie został przebudowany od XV w., w którym go wzniesiono. Wnętrze jest skromnie ozdobione. W mauzoleum, zlokalizowanych obok meczetu, spoczywa sam Mustafa Pasza.


Ślady po trzęsieniu ziemi w 1963 r.

Stare Miasto

Z Meczetu jest bardzo blisko do Starego Miasta, zamieszkanej głównie przez mniejszość albańską. Tutaj znajdziecie orientalne sklepiki z rękodziełem czy prażonymi orzeszkami ziemnymi (kikiriki), warsztaty rzemieślnicze, przytulne knajpki z bardzo tanim i pysznym jedzeniem No i najważniejsze - ogromny bazar, gdzie kramy uginają się pod ciężarem towarów. Warto zaznaczyć, że na terenie Starego Miasta zachowała się oryginalna zabudowa z czasów osmańskich. Ten, kto był w na przykład w Turcji, na pewno zauważy pewną różnicę - niewielu sprzedawców nagabuje przechodniów, a jeśli już robią to jakoś tak delikatnie i przyjaźnie:).



Podczas zwiedzania z przewodnikiem dość szybko przeszliśmy przez tę część miasta. Na szczęście dostaliśmy 1,5 godziny czasu wolnego, dzięki czemu mogliśmy tu znowu wrócić i połazić po wąskich uliczkach. 

Machina do pędzenia rakiji, stojąca niemalże na środku deptaka


Dawne łaźnie tureckie z XV w. - dzisiaj Galeria Sztuki

Ręcznie wykonane tradycyjne skórzane obuwie



Plac Macedonia

Kiedy opuściliśmy Stare Miasto, znaleźliśmy się w miejscu, naszpikowanym pomnikami. Praktycznie, gdzie się nie obejrzeliśmy, tam stał jakiś monument lub fontanna. Ponadto można natknąć się na różnego rodzaju współczesne rzeźby, na przykład czyścibuta czy kobiety skaczącej do wody. Na honorowym miejscu stoi też ogromny pomnik Wojownika na koniu, czyli tego, którego imienia wypowiadać nie wolno. Właściwie każdy z nich powstał w ramach projektu "Skopje 2014". Rozglądając się wokół, stwierdziliśmy, że ta część Skopje przypomina trochę wielki plac budowy. Jak widać w tle poniższego zdjęcia, wiele budynków ma bardzo nowoczesny charakter.

Fontanna matki

Fontanna Wojownika

 Widok na rzekę Vardar


 Górujący nad wszystkim Wojownik na koniu




Kamienny most na rzece Vardar, oddzielający dwa światy

Matka Teresa z Kalkuty

W Skopje urodziła się Matka Teresa z Kalkuty, która naprawdę nazywała się Agnes Gonxha Bojaxhiu. Dom, w którym mieszkała, został zniszczony podczas trzęsienia ziemi, ale na chodniku zaznaczono miejsce, gdzie stał, i postawiono pamiątkową tablicę. W czasie wolnym była możliwość zwiedzania poświęconemu jej muzeum (z tego, co wiem, wstęp wolny). 

Pamiątkowa tablica w miejscu, gdzie stał dom Matki Teresy z Kalkuty

Pomnik Matki Teresy przed muzeum

Uczta dla zmysłów

W czasie wolnym pognaliśmy z powrotem na Stare Miasto. W pierwszej kolejności należało coś zjeść. Naszą uwagę przyciągnęła knajpka o wdzięcznej nazwie "Kosmos", która była pełna miejscowych, a w jej oknie mężczyzna grillował cevapcici. 

Jedna osoba z obsługi doskonale władała angielskim. Zamówiliśmy dwie porcje mięsa - cevapcici (gdybym wiedziała, że będą tak ogromne, to zamówilibyśmy jedną), sałatkę szopską (pomidory, ogórki, ser), chleb, cztery papryki łagodne i jedną ostrą oraz jogurt. Za wszystko zapłaciliśmy 540 denarów macedońskich, czyli 36 zł. (1 MKD = 7 gr. polskich). Wyszliśmy stamtąd strasznie objędzeni. Wszystko było aromatyczne i świeżutkie, a ruch w knajpie był nieziemski. 







Bazar

Nie mogliśmy przepuścić okazji do powłóczenia się po bazarze, który był tak wielki, że można było się zgubić. Niektórzy sprzedawcy pozdrawiali nas po niemiecku. Skusiliśmy się na słoik miodu z kawałkiem plastra, bo wyglądał niesamowicie apetycznie. Zapłaciliśmy 150 MKD, czyli 10 zł. Na zdjęciach poniżej możecie się przyjrzeć niektórym produktom i ich cenom.






Po drodze kupiliśmy jeszcze:
  • kilogram straszliwie słonych prażonych orzeszków ziemnych (zwanych kikiriki) - 200 MKD = 13,50 zł.,
  • magnesy po 200 MKD
O 14:30 wystartowaliśmy w kierunku Ochrydu, ale to przepiękne miasto zasługuje na osobny wpis. 
Jeśli masz do mnie jakieś pytania, dotyczące wycieczki, skorzystaj z formularza na blogu lub znajdź mnie na facebooku lub google+. Chętnie odpowiem.

8 komentarzy:

  1. Monia z niecierpliwością czekam na dalsze relacje. Czytałam wiele opisów z tej wycieczki ale Ty opisujesz najlepiej- fantastycznie. Wiesz co nas kobiety najbardziej interesuje! Na tą wycieczkę jadę 7 czerwca(jak się odbędzie bo nie jest jeszcze potwierdzona).Pisz ,pisz Monia !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halinko, cieszę się, że moje opisy Ci odpowiadają. Cały czas uzupełniam kolejne dni:), więc mam nadzieję, że przed wyjazdem będziesz wiedziała wszystko. Oby Wam się wyjazd udał, bo nie wiem, co będzie na trasie w związku z tą powodzią.

      Usuń
    2. Pisz, pisz - Monia...
      To b interesujące. Szczególnie dla mnie jest to ciekawe, ponieważ w mojej głowie coraz mocniej krystalizuje się wyprawa w te strony.
      Piotr T

      Usuń
  2. Halinka, nowy wpis już gotowy do czytania:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dziękuje.Tym bardziej że też jadę,dzisiaj wycieczka została potwierdzona.Nie mogę się doczekać wyjazdu i Twoich Monia opowieści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że potwierdzili Wam termin:) Szykujcie się!

      Usuń
  4. Macedonia prezentuje się naprawdę ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło wspominam czas spędzony w Macedonii.

      Usuń