niedziela, 25 maja 2014

Czas na Bałkany - drugi dzień wycieczki objazdowej, czyli Macedonia cz. II


Ochryd (lub też według innych źródeł Ochryda) jest jednym z głównych miast Macedonii. Lokalizacja nad Jeziorem Ochrydzkim czyni go doskonałym miejscem do wypoczynku. Może wybierzesz hotel, w którym my nocowaliśmy. Dzisiejszy wpis ma jednak charakter bardziej imprezowy i folklorystyczny. Natomiast zwiedzaniem zajmiemy się następnym razem. 


Hotel Sileks

Podróż ze Skopje (o którym pisałam tu) do Ochrydu trwała prawie 3,5 godziny. Zostaliśmy zakwaterowani w Hotelu Sileks, zlokalizowanym praktycznie nad samym Jeziorem Ochrydzkim, niedaleko Monastyru Św. Stefana. Byliśmy pod wrażeniem, bo hotel był czterogwiazdkowy, a w umowie mieliśmy zapewnione dwu- i trzygwiazdkowe. Pokoje miały wysokie standardy. Jedzenie było w formie szwedzkiego stołu, w miarę urozmaicone i smaczne. W lobby można napić się różnych napojów, proponowanych po cenach na średnim poziomie. Nad brzegiem jeziora znajdują się restauracje z przystępnymi cenami, budka, oferująca produkty w tańszych cenach, oraz sklepik, gdzie jest najtaniej i można płacić w euro. Obok głównego budynku hotelu znajduje się basen z leżakami. W hotelu było darmowe wifi. Wszędzie lśniło czystością, a obsługa była bardzo uprzejma.







Wieczór macedoński

Po odświeżeniu się pozwiedzaliśmy trochę okolicę. O 19:00 była kolacja, a o 20:30 chętne osoby pojechały na fakultatywną imprezę "Wieczór macedoński" (20 euro/os.). Zostaliśmy poinformowani, że możemy zostać tylko do 23:00 ze względu na czas pracy kierowców. Kiedy przybyliśmy do restauracji w Ochrydzie, w której odbywał się folklorystyczny wieczór, inne grupy już siedziały przy swoich stolikach, a na "scenie" występował zespół. Właśnie ten punkt organizacyjny całej wycieczki nie spodobał mi się. W mojej opinii powinniśmy pojechać tam od razu po kolacji lub rezygnując z kolacji, gdyż i tak przewidziany był poczęstunek tradycyjnymi potrawami. Nie zmienia to faktu, że impreza bardzo mi się podobała i nie żałuję wydanych pieniędzy. Był to jeden z najlepszych tego typu wieczorów, na jakich byłam. Ponadto widać było, że do restauracji, która miała bardzo ciekawy wystrój, przychodzą również miejscowi.



Rakija

Na początek poczęstowano nas rakiją, czyli miejscowym rodzajem bardzo mocnego bimbru, sporządzanego w procesie destylacji fermentowanych owoców, głównie winogron. Rakija jest w krajach bałkańskich bardzo popularna. Miejscowi zachwalają ją jako idealny środek prozdrowotny, wpływający szczególnie dobrze na krążenie:). Wiele osób twierdzi, że pija ją codziennie rano do kawy lub zamiast "na rozruch". Nie pija się jej jak polskiej wódki jednym haustem, ale malutkimi łyczkami. Dostępne są również wersje wzbogacone np. miodem, ziołami czy orzechami, ale słodkiej rakii miałam możliwość spróbowania dopiero w Chorwacji, gdzie ceny nie były już takie przystępne i zrezygnowałam z jej kupna. Smak jest kwestią gustu. Kto miał okazję kosztować bimbru, może mieć jako takie wyobrażenie o aromacie rakii. Zaznaczę w tym miejscu, że zawsze jest ona podawana przed posiłkiem.

Poczęstunek

Następnie na stół wjechało miejscowe wino oraz specjały. Pierwszą potrawą, którą spróbowałam było tawcze grawcze, czyli zapiekaną w glinianym naczyniu fasolę. Potem przyszła kolej na szynkę dojrzewającą, cevapcici (rodzaj mielonych kotlecików), ajwar (pasta z papryki, bakłażanów, pomidorów, czosnku i przypraw) i inne smaczne sosy. 

Tawcze grawcze



Tańce

Z tą sceną to trochę przesadziłam. Była to po prostu część restauracji, umiejscowiona przed barem, dlatego było trochę ciasnawo. Najpierw wystąpił zespół folklorystyczny, który po prezentacji kilku tańców wyciągał ludzi na parkiet do zabawy w kręgu. Nagrałam dla Was dwa fragmenty. Niestety, nie udało się to idealnie, ze względu na ciasnotę i kręcących się ludzi. Później pałeczkę przejął zespół muzyczny, grający bałkańską muzykę. 





Dwa stoliki obok nas zajmowali Turcy, którzy zaczęli zachęcać Polaków do wspólnych szaleństw przy muzyce. Wystarczyło poczuć rytm, a nogi już same wiedziały, co mają robić. Goście  Turcji tańczyli i śpiewali. Polacy byli bardziej onieśmieleni. Ja bawiłam się wyśmienicie. Mój mąż nawet został porwany i wciągnięty pod chustę z jakąś kobietą;-). Orkiestra bardzo się starała zagrać również coś polskiego. Niestety, okazało się, że z tekstów piosenek znamy tylko refreny. Jednakże "Hej, sokoły" rozbrzmiały w macedońskiej knajpie. 

Męża pod chustką nie widać:)


Przyszedł czas na powrót do Hotelu Sileks. Z głową pełną wrażeń i dźwięków długo nie mogłam zasnąć, a czekał nas kolejny dzień poznawania Macedonii, ale o tym następnym razem.

Lubisz wieczory folklorystyczne czy raczej wydają Ci się nudne? W jakim kraju byłeś/aś na takiej imprezie?

2 komentarze:

  1. Uroczy wieczór macedoński.Co znaczy szczegółowy i obrazowy opis. Wcześniej nie byłam zainteresowana ale teraz chętnie się wybiorę. Wiem czego można się spodziewać.Jeszcze raz Monika WIELKIE DZIĘKI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) Nie ma za co, mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić - tak jak my.

      Usuń