piątek, 24 października 2014

Marrakesz - stara medyna za dnia

Marrakesz za dnia zmienia całkowicie swoje oblicze. Nie jest już tak tajemniczy jak po zmroku (o czym pisałam tu - klik), ale mimo wszystko orient daje o sobie znać. Uwielbiam arabskie suki o każdej porze dnia i nocy, więc zachwycam się po prostu wszystkim. Targowaniem się, zapachami, kolorami, dziwacznymi produktami na straganach. Zapraszam na wycieczkę po ulicach medyny.


Spacer po marrakeszańskiej medynie jest jak podróż w czasie. No, może byłby, gdyby nie motorynki, na które trzeba bardzo uważać w wąskich uliczkach. Niech nikogo nie dziwi widok zakrytej kobiety na takim pojeździe. O czasach współczesnych przypominają też niektóre reklamy, ale zawsze możemy udawać, że ich nie zauważamy. Ponieważ nie ma jeszcze 9 rano, medyna budzi się do życia. Kupcy skrupulatnie wystawiają towary, które spakowali na noc. W zaułkach nie ma jeszcze zbyt wielu ludzi.




Medresa Alego ibn Jusufa 

Pierwsze kroki kierujemy do Medresy Alego ibn Jusufa - największej szkoły teologicznej w Maghrebie, pochodzącej z XVI wieku. Pukamy do ogromniastych drzwi. Pukamy, pukamy... i nic. W końcu po dość długim oczekiwaniu pojawia się znikąd mężczyzna na rowerze i otwiera drzwi wielgachnym kluczem. Po przejściu przez ciemny korytarz i wyjściu na dziedziniec możemy stwierdzić, że jesteśmy otoczeni pięknem misternych arabesek i kolorowych wzorów.

 

Wchodzę z powrotem do budynku i idę na górę po schodach, aby obejrzeć cele, w których mieli mieszkać dawni uczniowie. Izby są surowe. Zastanawiam się, czy tak wyglądały również przed wiekami. Wyglądam przez małe okienko, wychodząca na główny plac. Słońce odbija się od powierzchni "basenu", zlokalizowanego po środku. Droga powrotna nie jest łatwa. Cele i ściany wyglądają tak samo.


Zielarnie

W obrębie medyny znajduje się wiele zielarni. Jedna z nich otwiera dla nas swoje podwoje. Specjalnie dla nas zrobili promocję;-) - przy zakupie dwóch takich samych produktów trzeci gratis. Tutaj pisałam o niektórych kosmetykach, które były w ofercie tego sklepu, a także herbacie i przyprawach - klik. Ponadto w zielarni można nabyć naturalne olejki, wykałaczki, glinkę, kremy arganowe i różane, herbatę antystresową i mnóstwo innych substancji. Wokół nas biegają uśmiechnięci pomocnicy handlarza. Wystarczy pokazać na palcach, ile sztuk danego towaru chcemy, i już ląduje w woreczku.

Warsztaty

Krążąc po suku można natknąć się na warsztaty rękodzieła. Można powiedzieć, że cała aleja to jedna wielka fabryka, a w każdym warsztacie wykonuje się inny etap danej pracy. Szczególnym przykładem jest uliczka szewców, na której początku wycina się podeszwy, a na samym końcu szyje buty. Ciekawa jest również alejka kowali. Istnieje kontrast między pięknem ich wyrobów, a brakiem szacunku dla przedstawicieli tego zawodu. Tutaj pisałam o wyrobach użytkowych, które można kupić w Maroku.



Plac Dżamaa al-Fina i suk

Przysięgam, marrakeszański suk jest jak labirynt, z którego nie ma wyjścia:). Szczególnie niebezpieczny jest dla osób, które oczarowane mnóstwem towarów, podążają za zapachem przypraw, nie zwracając uwagi na szczegóły. W pewnym momencie można ocknąć się w nieznanym miejscu. Ale takie zagubienie również może być przyjemne, szczególnie kiedy poprosi się o pomoc jakiegoś tubylca.


Suk i Plac Dżamaa al-Fina wyglądają zupełnie inaczej niż wieczorem,  przede wszystkim znikają wszechobecne garkuchnie. Jednak można się pożywić na przykład chlebem (1 MAD = 0,37 zł.), pysznymi ciasteczkami (100 MAD za kg = 37 zł.), sałatką z jogurtem (5 MAD = 1,90 zł.), a także wypić świeżo wyciskany sok z pomarańczy (ok. 5 MAD = 1,90 zł.) lub innych owoców (10 MAD = 3,80 zł.). Ciężko opisać wszystkie towary, dostępne na suku, a przede wszystkim ich ceny. W większości przypadków trzeba po prostu się targować. 


Przykładowe ceny drobnych produktów:

  • magnesy (10-30 MAD = 3,80-11,40 zł.),
  • bransoletka (10 MAD = 1,90 zł.),
  • woda mineralna (6 MAD = 2,30 zł.);
  • ceramiczny mini-tagine (10 MAD = 1,90 zł.),
  • cola w restauracji z widokiem na plac (20 MAD = 7,50 zł.).
Za dnia nie ma już tylu atrakcji, ale treserzy małp i zaklinacze węży nadal są na swoich posterunkach, pomimo że mają znacznie mniej pracy.



2 komentarze:

  1. Ale naparstek to bym chyba tam kupila do swojej kolekcji?Nigdy nie bylam i pewnie nie bede w Maroko, ale od czasu,kiedy przeczytalam "Dom w Fezie" bardzo pociaga mnie ten kierunek :-) .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie mów nigdy:) Rzeczywiście, Maroko jest fascynujące pod wieloma względami, a Marrakesz doprowadził wielu do obłędu. Cóż, może jednak to było opium...

      Usuń