piątek, 27 grudnia 2013

Wycieczka objazdowa Egipt, Izrael, Jordania - drugi dzień pobytu w Jordanii

Czy Jordania jest podobna do Egiptu lub Tunezji? Czy owłosiony ser może być smaczny? Kim jest piękność na zdjęciu poniżej? Co noszą jordańskie... manekiny? Czy trzeba jechać aż do Jordanii, żeby kupić błoto? 



Władza królewska

Kobieta i mężczyzna na zdjęciu powyżej to para królewska, rządząca Jordanią: Abd Allah ibn Husajn i Rania al-Jasin. Ciekawostką może być to, że to ona jest bardziej znana, a króla zwą "mężem Ranii". Pochodząca z Palestyny królowa jest muzułmanką, ale pracuje nad zmianą wizerunku krajów arabskich oraz równouprawnieniem kobiet. Jeśli masz ochotę dowiedzieć się czegoś więcej na temat jej działalności, zajrzyj na jej kanał youtube. Została uznana za trzecią w kolejności najpiękniejszą kobietę na Świecie. Rania, matka czwórki dzieci, jest prawdziwym fenomenem - jest mądra, piękna i odważna. W wielu miejscach w Jordanii można natknąć się na zdjęcia królewskiej pary.

Źródło Mojżesza

Po nocy spędzonej w Al-Anbat Hotel pojechaliśmy w kierunku dzisiejszej stolicy Jordanii - Ammanu. Najpierw zahaczyliśmy o miejsce, w którym prawdopodobnie Mojżesz utworzył źródło poprzez uderzenie laską w skałę (źródło Mojżesza). Jeśli ktoś spodziewa się biblijnych cudów, może go spotkać wielkie rozczarowanie, gdyż miejsce to niczym specjalnym się nie wyróżnia. Doznania duchowe to już inna sprawa.


Ogromna mozaika

Następnie zatrzymaliśmy się w Madabie, zwanej miastem mozaik. Po zakryciu części ciała, które mogłyby wydać się niestosowne, wkroczyliśmy do prawosławnej bazyliki św. Jerzego, w której wnętrzu, na posadzce z VI wieku ujrzeliśmy mozaikową mapę Palestyny i Dolnego Egiptu, która składa się z 2 mln kawałków. Mozaika rzeczywiście robi wrażenie. Sama Madaba, którą odwiedziliśmy w dość wczesnych godzinach, wydaje się być bardzo spokojnym miastem bez nachalnych sprzedawców i naganiaczy. 





Góra Nebo

Kolejnym punktem dnia była Góra Nebo - prawdopodobne miejsce śmierci Mojżesza, który ujrzał stąd Ziemię Obiecaną. Na szczycie góry znajduje się Sanktuarium Mojżesza oraz park archeologiczny. Widoki zapierają dech w piersiach. Myślę, że każdy człowiek odnajdzie tutaj coś dla siebie: jeden - kawałek historii Świata, drugi - miejsca, które tworzą podwaliny religii - nie tylko chrześcijańskiej. 






Amman

O tym mieście pisano już w Starym Testamencie, nazywając je Rabat Ammon. Miasto jest tłoczne i gwarne, a ludzie bardzo uprzejmi. Kiedy chodziliśmy po ulicach, wiele osób zatrzymywało się i pytało, skąd jesteśmy. Zaznaczam, że nie chcieli nam niczego sprzedać ani wyciągnąć od nas pieniędzy. Chcieli zwyczajnie porozmawiać i to było niesamowite. 

W Ammanie - dzięki naszemu przewodnikowi Haledowi - mieliśmy okazję spróbować pierwszy raz w życiu - falafela, czyli kotlecika z ciecierzycy. Fastfood w tym wydaniu mogę jeść codziennie;-). Postaram się niedługo zrobić go w domu i podzielić się z Wami przepisem w nowym blogowym dziale




Szał zakupów

Podczas tankowania odwiedziliśmy wielgachny sklep, w którym można było zakupić pamiątki, biżuterię i kosmetyki. Kobiety - powiem Wam jedno - jeżeli będąc w Jordanii, natraficie na wyjątkowo piękny egzemplarz biżuterii, to od razu go kupujcie, bo potem nigdzie już go nie znajdziecie. Jeżeli chodzi o kosmetyki, to warto zakupić te, które zawierają minerały z Morza Martwego, a w szczególności morskie błoto i sól morską. Z tego, co pamiętam, w głębi lądu ceny tych kosmetyków były niższe niż nad samym Morzem Martwym. Ogromnym minusem szału zakupowego była waga kosmetyków, więc powinniście ją uwzględnić przy pakowaniu na wycieczkę. 





Knafeh



Haled zaprowadził nas też do miejscowej cukierni, w której zjedliśmy coś niesamowicie słodkiego i pysznego, a konkretnie knafeh. To cudo miało w sobie kozi ser i było zrobione ze specjalnego "włochatego" ciasta. 


Meczet króla Abd Allaha



Nasza polska przewodniczka zabrała nas na jordański targ. Obfitość owoców i warzyw, niesamowite barwy i zapachy, nawoływania sprzedawców i spojrzenia zdziwionych tubylców - tego się nie da opisać słowami. Dlaczego zdziwionych? Bo byliśmy jedyną grupą turystów w okolicy. 










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz