środa, 26 lutego 2014

Egipt - rejs po Nilu, cz. III, czyli w końcu na statku Solaris

Zostaliśmy zakwaterowani na pięciogwiazdkowym statku "Solaris", wyposażonym w bardzo ładne pokoje z łazienkami, lobby, restaurację, duży bar, mały bar i basen na górnym pokładzie, który był podzielony na część zadaszoną i odkrytą. Ta forma podróżowania po Egipcie jest bardzo przyjemna i mało męcząca. Do zabytków dojeżdżaliśmy z reguły autokarem lub szliśmy na piechotę, w zależności od odległości od brzegu Nilu. Jak to jest w czasie rejsu?



Kiedy czekaliśmy przy brzegu, jedna osoba z naszej grupy podeszła do tradycyjnie ubranego Egipcjanina, stojącego w pobliżu naszego statku, i zapytał, wskazując na Solaris: 
- Five stars?
- No, Solaris - odpowiedział Egipcjanin, nie znający języków obcych.
Ledwo zdążył zamknąć usta, a turysta już biegł w kierunku Miny (nasz opiekun) po to, aby zacząć awanturę, że kolejna rzecz nie zgadza się z programem wycieczki, a on przecież płacił za five stars. Mina miał nieciekawą minę, kiedy usłyszał zarzuty, ale szybko rozwiał wątpliwości czerwonego z wściekłości pana.
Podczas rejsu zapewnione mieliśmy 3 posiłki. W porze podwieczorku serwowano kawę, herbatę i ciastka. Mimo ograniczania przyjemności na koniec trzeba było zapłacić rachunek za dodatkowe napoje. Na szczęście w 2008 roku kurs dolara był na poziomie ok. 2 złotych polskich, więc tak bardzo nie bolało. Gdzie te czasy? Jedzenie było urozmaicone i smaczne.





Podglądanie nurkujących w basenie


 Wieczorny koktajl


Statek po zachodzie słońca

Podczas rejsu w ogóle nie czuliśmy, że płyniemy. Widoki, które towarzyszyły naszej podróży, były niesamowite - niektóre żywcem wyjęte z przeszłości, nawet sprzed dwóch tysięcy lat... Przyjemnością było po prostu siedzieć i patrzeć na piękno brzegów Nilu. 





Handel na wodzie

Jedną z najbardziej niespodziewanych rzeczy był nagły "przypływ" pływających sklepów. Te, które były najbliżej zaczepiały liną o statek, a kolejne przywiązywały się do nich. Wyobraźcie sobie nasze zdziwienie, kiedy - stojąc na górnym pokładzie - obserwowaliśmy proces głośnego targowania się o galabije i ręczniki. Gdy cena została uzgodniona, towar frunął do góry, a pieniądze na dół. Oczywiście, niekiedy jedno lub drugie lądowało w wodzie. Jedno jest pewne - Egipcjanie to urodzeni sprzedawcy.



Galabija party

Miłym akcentem było tzw. galabija party, które zostało zorganizowane na Solaris pewnego wieczoru. Oczywiście mam świadomość, że jest to sposób na napędzanie sprzedaży tych mniej lub bardziej kiczowatych strojów, ale mnie osobiście podoba się idea tego rodzaju wspólnej zabawy. Większość turystów, przebywających na statku, zdecydowała się na przebranie, dzięki czemu tańce i egipskie tradycyjne gry towarzyskie miały jeszcze fajniejszy klimat. Zdjęcia z tej zabawy są świetną pamiątką. Oczywiście, na statku był fotograf, który później kasował za fotki jak za zboże, ale przecież można używać swojego aparatu.

Przy okazji wspomnę, że towarzyszył nam również kamerzysta, który na koniec rejsu sprzedawał płyty cd z nudnym jak flaki olejem filmem po 10 dolców za sztukę.



Zestawienie artykułów o Egipcie znajdziesz tutaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz