Na wycieczkę fakultatywną do Monastyru Św. Nauma, na którą tak bardzo liczyliśmy, zapisała się wystarczająca ilość osób, więc obyło się bez rozczarowań. Moim zdaniem opłaciło się wydać 35 euro/os. Ale możecie ocenić sami czy taka moc atrakcji była warta tej kwoty i poświęconego czasu.
Po zwiedzaniu Ochrydu z przewodnikiem mieliśmy tylko 45 minut, żeby coś zjeść i... załatwić potrzeby fizjologiczne. To ostatnie nie jest takie proste, ponieważ w mieście nie ma publicznych toalet, a my nie mieliśmy wystarczającej ilości czasu, żeby na spokojnie znaleźć knajpkę, w której można zjeść miejscowe potrawy, a nie fast food. Po wproszeniu się do toalety w jednej z pizzerii, poszliśmy do piekarni, zlokalizowanej niedaleko placu przy przystani, przy ulicy równoległej do głównego deptaku po prawej stronie, w której za 100 MKD (6,70 zł.) kupiliśmy pokaźnych rozmiarów burek, bułę z wędliną i jabłecznik. Tak pokrzepieni o godzinie 13:00 weszliśmy na pokład statku wycieczkowego.
Istniała możliwość podziwiania widoków na górnym pokładzie, gdzie mocno wiało, lub skrycia się na dolnym pokładzie, gdzie były toalety (niezbyt czyste) i bar.
Burek
Zatoka kości
O 14:00 dotarliśmy do Zatoki Kości, gdzie zrekonstruowano wioskę na palach. Mieliśmy pół godziny, aby obejrzeć niewielkie muzeum, zlokalizowane w wśród idealnie przyciętych krzewów, oraz eksplorować "domki". O mało zawału nie dostałam, kiedy w jednym napotkałam wzrok... wypchanego niedźwiedzia. Wioska bardzo nam się podobała.
Monastyr św. Nauma
O 15:15 zeszliśmy znowu na ląd - tym razem w pobliżu Monastyru św. Nauma, a jednocześnie granicy albańskiej. Kiedy znaleźliśmy się w jego pobliżu, nagle usłyszeliśmy mrożące krew w żyłach wrzaski. Po chwili okazało się, że wokół klasztoru kręci się kilka pawi, które są pełnoprawnymi mieszkańcami tego miejsca jako symbole wieczności, jako że po śmierci ich ciało długo nie podlega rozkładowi (przynajmniej według legendy).
Freski w monastyrze są bardzo zniszczone z powodu świec, które paliły się tu przez lata. W dzisiejszych czasach do palenia świec wydzielone są specjalne miejsca, nierzadko wyposażone w kominy. Na terenie budowli znajduje się grób św. Nauma. Według wierzeń ten, kto przytknie ucho do grobowca może usłyszeć bicie jego serca. Spróbujcie, może uda Wam się odkryć zagadkę tego miejsca...
Krystalicznie czysta woda
Niedaleko monastyru znajduje się spora restauracja, która oferuje krótkie rejsy łódkami po rzece Czarny Drim, która jest częścią rezerwatu przyrody. Woda była wspaniale przejrzysta, a zieleń... Kolejny raz to napiszę - to trzeba zobaczyć.
Podczas wycieczki łódką rozmawialiśmy z naszym "kapitanem", który opowiedział nam trochę o rakii:) jako źródle wszelkiego dobra. Zgodnie z jego słowami czerwone wino oznacza miłość, białe wino - szczęście, a rakija - odwagę.
Pokazy
Kiedy wróciliśmy, czekała na nas degustacja: win, rakii, miodów, serów, ajwaru, oliwek i sama nie wiem, czego jeszcze. Wszystkiego można było spróbować i oczywiście zakupić (płacąc także w euro). To wszystko przy akompaniamencie bałkańskiej muzyki na żywo.
Przykładowe ceny:
figi w miodzie - 300 MKD = 20 zł.
Perły ochrydzkie
Na terenie odkrytej restauracji były także dwa stoiska z wyrobami z tzw. pereł ochrydzkich. Przy okazji dowiedzieliśmy się, co to takiego jest. Aczkolwiek nasza przewodniczka uświadomiła nas już wcześniej. Perły te wyrabiane są z macicy perłowej muszli małża, który żyje w Jeziorze Ochrydzkim. Następnie są one pokrywane emulsją z łusek maleńkiej rybki Plaszicy, która także jest mieszkańcem tego jeziora. Na dodatek nie można spotkać jej nigdzie indzie na Świecie. Tylko trzy rodziny w Ochrydzie mają mieć pozwolenie na legalną produkcję tych pereł, które są sprzedawane ze specjalnym certyfikatem.
Ceny są zróżnicowane. Niestety spory wpływ na cenę wyrobu na ilość srebra lub złota, połączonego z perłami. Cenna uwaga - w tym miejscu można płacić kartą, w euro i denarach.
Powrót
O 17:30 nasz statek ruszył w drogę powrotną. Kapitan puścił polskie disco polo, a jak to tym rodzajem muzyki bywa - nikt nie słucha, ale wszyscy się bawią:). Tak i my - trochę potańczyliśmy na górnym pokładzie. Nawet jedna Niemka się do nas przyłączyła. Inni tylko się gapili i robili nam zdjęcia. Ciekawe, u kogo na facebooku jestem.
Zakupy
Postanowiliśmy nie wracać jeszcze do hotelu, więc wysiedliśmy w Ochrydzie (o 19:00). W końcu mogliśmy na spokojnie pochodzić po mieście.
Niedaleko przystani, po prawej stronie jest supermarket, w którym warto dokonać zakupów spożywczych. Przykładowe ceny:
butelka wina - od 100 MKD
ajwar - od 180 MKD
woda mineralna - od 20 MKD
tradycyjne galaretk - 45 MKD
piwo Skopsko w puszcze - 46 MKD
duże opakowanie oliwek - 150 MKD
Miłe spotkanie
Naszą uwagę przyciągnął sklep z wystawą pełną kolorowych "pierdółek", który okazał się prawdziwym muzeum tradycyjnych strojów. Zaczęliśmy rozmawiać z właścicielką sklepu, używając mieszanki polskiego, rosyjskiego i angielskiego. Dowiedzieliśmy się, że dawno temu była dwa miesiące w Katowicach i trochę pamięta język polski. Zapytaliśmy, czy możemy zrobić zdjęcia we wnętrzu sklepu. Wtedy ona zaczęła mnie ubierać w różne elementy garderoby, nawet takie, które miały ponad 100 lat. Pozowała ze mną do zdjęć jako moja teściowa:). Michał się załapał na zdjęcie w macedońskiej czapce.
Z rozmowy wynikło, że pani Blagorodna śpiewa też w zespole folklorystycznym i robi kosmetyki z surowców pszczelarskich (wybaczcie nieznajomość tematu - w razie czego, poprawcie mnie). Na koniec dostałam dwa malutkie opakowania tych specyfików:).
Powrót
Do Hotelu Sileks dojechaliśmy taksówką z placu blisko przystani. Kosztowała nas 5 euro. Warto ustalić cenę przed wejściem do taksówki.
Następnym razem zaproszę Was na kolejną wycieczkę fakultatywną, z której skorzystaliśmy. Góry Galiczica i Jezioro Prespańskie czekają na odkrycie.
Naszą uwagę przyciągnął sklep z wystawą pełną kolorowych "pierdółek", który okazał się prawdziwym muzeum tradycyjnych strojów. Zaczęliśmy rozmawiać z właścicielką sklepu, używając mieszanki polskiego, rosyjskiego i angielskiego. Dowiedzieliśmy się, że dawno temu była dwa miesiące w Katowicach i trochę pamięta język polski. Zapytaliśmy, czy możemy zrobić zdjęcia we wnętrzu sklepu. Wtedy ona zaczęła mnie ubierać w różne elementy garderoby, nawet takie, które miały ponad 100 lat. Pozowała ze mną do zdjęć jako moja teściowa:). Michał się załapał na zdjęcie w macedońskiej czapce.
Z rozmowy wynikło, że pani Blagorodna śpiewa też w zespole folklorystycznym i robi kosmetyki z surowców pszczelarskich (wybaczcie nieznajomość tematu - w razie czego, poprawcie mnie). Na koniec dostałam dwa malutkie opakowania tych specyfików:).
Do Hotelu Sileks dojechaliśmy taksówką z placu blisko przystani. Kosztowała nas 5 euro. Warto ustalić cenę przed wejściem do taksówki.
Burek był smaczny, ciekawe jak smakuje Azor i Mruczek ;)))
OdpowiedzUsuńBurek, jaki pokazaliście różni się nieco od burków słoweńskich i chorwackich jakie jadłem. Tamte były w dwóch odmianach - ''so syrom'' i ''so jabłokom''. So syrom (czyli z serem) bardzo mi smakował. Ciekawe, czy jak dojedziecie do Chorwacji spotkacie jeszcze wiele burków po drodze ;)
OdpowiedzUsuń